Na szczęście, tylko czasem widzę to właśnie w taki sposób. Zwykle mocno staram się jednak nauczyć żywić wobec samej siebie maksymalnie ciepłe uczucia.
Niewykluczone, że uchodzę za zakochaną w sobie, kiedy po drobnym sukcesie powtarzam głośno ja to jednak jestem przezajebista. I niewykluczone, że wychodząc z założenia, że nikt inny by mi tego nie powiedział, odbieram komuś szansę zaskoczenia mnie komplementem... ale robię to głównie po to, żeby właśnie od samej siebie to usłyszeć. Żeby samej sobie mówić coś miłego.
Od pewnego czasu, staram się po przebudzeniu pomyśleć: Odpuść. Dziś sobie odpuść, Agni. Robisz, co możesz. Jesteś dobra - właśnie taka. Jesteś wystarczająca. Kompletna.
To strasznie przyjemne.
I to nie jest post, w którym analizujemy, dlaczego nikt mi tego nigdy nie mówił. Nie mówił - to nie mówił. Ja sobie mówię.
A wy?
Tak, to dość proste zdjęcie. Ale zarazem, czyż nie przezajebiste?
Czytając uczę się od Ciebie Agni :) taki e-learning :) dziękuję :)
OdpowiedzUsuń(Np. w oczach Twoich rodziców, gdy na Ciebie patrzą, widać te - być może niewypowiedziane - słowa i zdania.)
OdpowiedzUsuńKto umie kochać siebie, potrafi kochać innych, no i od innych miłość przyjmować. Wyjątkiem egoiści, egotycy, egocentrycy etc. :)
Oto oczekiwany komentarz. Pozdro.
śmieszne, mam tak samo z cieszeniem się choćby z najmniejszych sukcesów. Wydaje mi się że to całkiem normalne, ot nutka samozadowolenia i radości. Nieważne kto nam to mówi - ważne że mamy za co być chwalone, czy komplementowane. Czytam Twojego bloga od września zeszłego roku i naprawdę widać niewytłumaczalną i pozornie niewidzialną zmianę. Zazdroszczę siły i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSiłę też w sobie masz, grunt to na bezsilności się nie skupiać ;) Pozdrawiam!
Usuńczytam i uśmiecham się :-)
OdpowiedzUsuńA to wielce pożądany efekt :)
Usuń