środa, 24 września 2014

1

Od kilku tygodni myślę o pisaniu znowu, pisaniu nadal. Bawię się w głowie słowami, które znajdą się w tym pierwszym - tak ważnym - wpisie.

I chyba przedobrzyłam. Oglądałam je zbyt długo, przyzwyczaiłam się do nich wszystkich tak bardzo, że wydaje mi się, że padły już dawno. Że powiedziałam je głośno, napisałam wszędzie, że teraz mogłabym je jedynie - bez sensu zupełnie - powtarzać.

Stąd ten post - taki zupełnie o niczym.

Jeśli trafiliście tu szukając miejsca w sieci, w którym ktoś opowiadał o rozstaniu z mężem - spójrzcie na tych parę słów po prawej, tam znajdziecie link.

Tu jest... tu będzie...

... nie wiem, jak tu będzie.

Chcę i potrzebuję pisać dalej. Opowiadać o tym, że nadal sobie radzę. Bo nie mam wyjścia, bo tak trzeba, bo ja taka właśnie jestem.
Nie spadam na cztery łapy, czasem płaczę z bezsilności, ranię najbardziej tych, których kocham. Umiem przepraszać. I kiedy wydaje mi się, że wszystko zaczęło mi przeciekać między palcami, a smutek swędzi tak, że aż chce się kichać - zabieram się do roboty.

I często bywam szczęśliwa.
Właściwie, ciągle jestem.
O tym też chcę opowiadać.

Nie mam dziś nic konkretnego do napisania i bardzo to doceniam. Dobrze jest mieć za sobą zwyczajny dzień.

Może więc tylko tyle, że wprawiłam wreszcie lewy przedni migacz. Och, no dobrze - kierunkowskaz. Wprawiłam, z pomocą sympatycznego pana i za osiem złotych, lewy przedni kierunkowskaz. Teraz policji będę bać się już znowu tylko z powodu wskazań prędkościomierza.

Czy wiecie, jak pachnie jesienne powietrze na wsi? Czym rozbrzmiewa?

Jest pięknie.





2 komentarze:

  1. Nie mogę sobie odmówić, żeby pozostawić tu komentarz jako pierwsza, ale tak się cieszę, że wróciłaś. To bardzo dobra decyzja. Piękną mamy jesień!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja siedzę od dłuższego czasu w domu z chorą Bejbulinką i nawet nie zauważyłam, że jesień. Ech, wyskoczę sobie pooddychać jesiennym powietrzem (moim ulubionym)

    OdpowiedzUsuń