czwartek, 25 września 2014

2

Chodzi za mną temat odpuszczania. Nie brania zbyt wiele na siebie. Nieobiecywania, zostawiania sobie wolnego czasu.
Bardzo się staram to wdrożyć i w praktyce, owszem, zostaje mi jeden wieczór w tygodniu wolny. W sam raz, żeby umówić się wtedy do ginekologa i nie zdążyć już na jogę.
Odpuszczanie wtedy dzieje się samo i już tak nie cieszy, jak miało.

Uczę się też odpoczywać. Jedno z drugim, rzecz jasna, się wiąże, odpoczywanie przychodzi mi jednak nieco łatwiej, choć i obietnic składam już mniej.

Muszę zostawiać przestrzeń na spontaniczność. W przeciwnym razie, nie bywam pewna, co leży tak naprawdę u podstaw moich decyzji.

Przed rokiem zastanawiałam się nad pojechaniem na Beskidzką Dyskę na Sopatowcu. Pojechałam jednak w nieco inne rejony Beskidu Sądeckiego i to dopiero miesiąc później, zresztą wynikło z tego potem dużo dobrego, ale o tym może innym razem (a może nigdy)... a Dyska mi po głowie chodzić nie przestała.
Dziś telefon - jedź. Jest miejsce, pomyślałam o tobie.

Szeroki uśmiech i... i nie jadę. Nie zostawiłam sobie miejsca na spontaniczność w ten weekend. Zaplanowałam go już. W dodatku tak przyjemnie, że zrezygnować nie sposób. I to nie jest wybór oczywisty, choć w pewnym sensie takim właśnie jest - ale o tym może innym razem (a może nigdy).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz