środa, 1 października 2014

5

Ma ktoś pomysł, jak nazywać byłego męża?
Szkoda czasu na używanie obu tych słów, zresztą, wydaje mi się, że kiedy tak mówię, sprawiam wrażenie okrutnie za nim tęskniącej i cały stosunek do niego zawierającej w podkreślaniu, że kiedyś był mój. Ano był, a teraz nie jest, nie ma co się rozwodzić (ha, ha).
Samo "były" wydaje mi się jednak odrobinę zbyt lekceważące, tak mogą mówić młode panny o swojej kolekcji gachów, a z kolei "eks" pasuje mi bardziej do wypindrzonej niuni (oczywiście, że taki język świadczy po prostu o mojej zazdrości - tak, tak, zawsze chciałam się poczuć, jak niunia, cóż, kiedy nie do końca kumam czaczę z wypindrzaniem się).

Kompletnie nie mam pomysłu, jak to przeskoczyć i tak się głowię już prawie miesiąc.

I stąd problem z właściwym początkiem tego posta...

W każdym razie, skończyłam właśnie pić grejpfrutowe piwo, przywiezione mi z Chorwacji przez męża, co już nim nie jest (i już, i jeszcze, gwoli ścisłości), w tle Sinatra, przede mną kupa gratów, które próbuję uczciwie wycenić przed sobotnią wyprzedażą, jaką urządzam przed swoim domem.
Pisząc "uczciwie", mam na myśli starania o to, by nie na wszystkich metkach pisać 0,00.
Jeśli ktoś z moich drogich czytelników ma ochotę wyposażyć się w parę kolczyków lub korale, lub pluszowego Tygryska, lub Słownik Muzyczny, lub wełniany szalik, lub plastikową półkę, lub drewnianą ramkę, lub sukienkę - i dalej w ten deseń - serdecznie zapraszam od 10:00.

Jeśli mam rzetelnie pisać o ważnych dla mnie sprawach, a taki mam plan, muszę o jeszcze jednej.
Staram się doprowadzić do pewnej istotnej zmiany w moim życiu. Ogromnie mi na tym zależy i nie wiem, czy robię wszystko, a raczej czuję, że jeszcze nie - ale do niedawna bardzo rzadko podejmowałam walkę, a tym razem wygląda na to, że to robię. Nie wszystko zależy ode mnie i dziś dowiedziałam się, że jeszcze przez jakiś czas będę musiała pozaciskać zęby, ale jeśli to jest wymagane, to i to zrobię (nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że w tym akurat jestem niezła).
Poczekam, bo wierzę, że fajniejsza wersja mojego życia jest naprawdę w zasięgu mojej ręki, że na nią zapracuję.

... no więc jeśli ktoś ma ochotę wbić na tę wyprzedaż do mnie, to naprawdę będzie mi miło.
Szlag, właśnie sobie przypomniałam, że obiecałam poczęstunek. Muszę kupić wiórki kokosowe.

2 komentarze:

  1. bardzo drobny poczęstunek - wiórki kokosowe - fajna sprawa!! ;)
    żartuje - pewno wyczarujesz coś pysznego

    jużniemęża nazwałabym pierwszą literą imienia. zupełnie neutralnie, bez podtekstów, skojarzeń.

    OdpowiedzUsuń