piątek, 3 października 2014

6

Jedna odchodzi od męża, druga od chłopaka, trzecia - a tak, też od męża.
No to dwie od męża.
Trzy bliskie mi kobiety, fajne zresztą babki, kończą właśnie ważne i długie związki.
A ja sama zaskakuję się tym, że tak mocno to się we mnie zasiewa. I kiełkuje jakąś egzotyczną rośliną, której nie potrafię nadać imienia.
Jeśli tęsknotą, to za czym tak naprawdę?
Może to po prostu żal.
Tak wierzyłam, że nam się uda.
Tak byłam pewna, że im.

Myślę o odbieraniu słowom znaczeń.
Przecież nie kocha tylko ten, kto o tym mówi. Przecież powtarzający to wyznanie nie musi go rozumieć, a kpiący z niego - czy nie ma prawa nosić w sercu najgłębszego zranienia?
Przychodnia. To miejsce, w którym mam lekarza. A jeśli to przymiotnik. A jeśli coś należącego do kogoś, kto przychodzi. Przychodnia.

Bardzo się przejmuję tymi rozstaniami.
Wszystkie rozumiem, każde jest uzasadnione.
Niewiele to zmienia.

Tak, teraz nastąpi radykalna zmiana tematu.
Źle mi dziś było z samą sobą, uparłam się, że zmienię to, spędzając miło popołudnie.
Poszłam na wernisaż malarza z mojej wioski.
Odkąd w domu moich dziadków zobaczyłam jego obraz, chcę kiedyś móc też jeden mieć. Nie dlatego, że tak uwielbiam ten styl. Ujmuje mnie wrażliwość tego artysty (który zresztą nie chce być tak nazywanym), nie można mu odmówić talentu, miłości do Górnego Śląska i naszych tradycji. Poczucia humoru, skromności.
Nie tylko maluje. Pisze wiersze, opowiadania.

To spotkanie skutecznie przegoniło głupie chmury znad głowy.
A w kuchni pachnie kokosem, pora rozgrzać piekarnik.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz