Krótko, bo to - w moim odczuciu - nie wymaga dłuższego omówienia.
Tylko parę przykładów. Wystarczających, żeby było jasne, że oprócz skutecznych afirmacji, zabiegania o samorozwój, poszukiwań wymarzonej pracy, oprócz świadomego podejścia do relacji... jest też normalnie. A przynajmniej ja chcę wierzyć, że to, co napiszę poniżej, jest normalne.
Przykład 1.
Otwieram w pracy paczkę. Najpierw nożem zacinam się w palec wskazujący. Potem zacinam się w palec środkowy - kartonem. Potem znowu kartonem. W nos.
Przykład 2.
Idę na szybkie zakupy. No, dobra; jadę na te "szybkie" zakupy na drugi koniec miasta, bo robię je przy okazji wymieniania kupionych poprzedniego dnia złych wkładów do pochłaniacza wilgoci. Parkuję, wchodzę do sklepu - zakupy szybkie, więc po co mi torba. Wychodzę z tymi wkładami, cytrynami, pomidorami i nie pamiętam, czym jeszcze, w każdym razie, ręce mam pełniuteńkie... i krążę po parkingu. Nie wiem, gdzie stoi mój samochód. Śmieję się sama z siebie, ale w trzeciej minucie stwierdzam, że tu już nie ma z czego się śmiać, jest cholernie zimno, a ja mam dziś przecienką spódniczkę. Krążę, tacham, szukam. Wreszcie - jest. Cały czas łaziłam przy nim. Jest po prostu tak brudny, że go nie poznałam.
Przykład 3.
Podgrzewam w piekarniku zapiekankę. Wyjmuję, żeby sprawdzić, czy już jest ciepła. Wydłubuję trochę ze środka - zimne. No, skoro zimne, to łapię naczynie za uszy...
... mam pęcherz na palcu.
Zacięłam się też nad kostką, bo przecież maszynka jest jeszcze zupełnie dobra, ten nawilżający pasek to i tak bardziej dla ozdoby. Próbowałam też raz włożyć do oka drugą soczewkę.
Normalnie.
Prawda, że normalnie?
To co, dajecie swoje?
Nie zawsze we wszystkim mam doskonały porządek.
moje przygody znasz na bieżąco, ostatnio wygrywa wybuchający bakłażan w piekarniku ;-) ale.... ajlowju! i taką normalną nienormalność :D
OdpowiedzUsuńNic innego akurat nie przychodzi mi do głowy, ale a propos tych samochodów, mam taką przypadłość, że nie mam pamięci ani do twarzy, ani do kształtów, ani do kolorów, a do tego wszystkiego kompletnie beztrosko nie zwracam uwagi na wygląd pojazdu, do którego wsiadam na przykład przy okazji podwózki. I tak ostatnio wracam z podróży służbowej z kolegą poznanym w obcym mieście, a mieszkającym, jak się na miejscu okazuje, niedaleko mojego miasta. Jedziemy sobie więc stamtąd razem, zatrzymujemy się na chwilę na stacji benzynowej mniej więcej w połowie drogi (a odległość to jakieś 300-350 km), kolega zostaje przy samochodzie, ja idę kupić fajki. Wychodzę ze stacji, jest już ciemno, dodam, że nie mam do kolegi numeru telefonu. I co? I oczywiście na parkingu przy stacji stoi 10 samochodów, a ja nie mam pojęcia, do którego mam wrócić :-)
OdpowiedzUsuńTeż to mam z niezapamiętywaniem samochodu, którym jadę. I tak - wystarczy 10 stojących na tym samym parkingu, i już nie mam bladego pojęcia, do którego powinnam wsiąść. Piona! ;)
UsuńHaha.
OdpowiedzUsuńA, i jeszcze kiedyś wylądowałam na pogotowiu w wyniku wypadku w pracy, polegającego na tym, że podważałam nożem wieczko od słoiczka z mlekiem do kawy :D Przez 1,5 tygodnia siedziałam na L-4.